A Jego panowaniu nie będzie końca
Obietnica dla Maryi i dla świata
Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam scenę zwiastowania Maryi. Anioł Gabriel przekazuje jej jedną z najważniejszych wiadomości w historii ludzkości: „Oto poczniesz i porodzisz Syna (…) a Jego panowaniu nie będzie końca”. To niezwykłe przesłanie jest nie tylko obietnicą dla Maryi, ale także dla każdego z nas. Jezus, na którego przyjście czekamy w Adwencie, będzie królował bez końca.
W ostatnich latach często słyszymy hasło: „kryzys w Kościele”. Media chętnie podkreślają różne problemy, co może budzić niepokój o Jego przyszłość. Jaki będzie los Kościoła w najbliższych latach? Czy pokolenie moich dzieci będzie nadal budować Kościół, a może zostaną po nim tylko puste budynki?
Dzisiejsze Słowo przypomina mi, abym się nie lękał: „Jego panowaniu nie będzie końca”. Kościół zmaga się z kryzysami od samych początków (por. Dz 6), a jednak trwa zgodnie z obietnicą sprzed ponad dwóch tysięcy lat. Dlaczego mam się o to martwić? Adwent to czas, gdy Bóg przypomina mi swoje wezwanie: „Nie bój się”.
Czy ja powiedziałbym „tak”?
Wypełnienie Bożej obietnicy zaczęło się od Maryi i jej zgody: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego”. Czytając te słowa zastanawiam się, jak ja bym zareagował, gdyby anioł chciał powierzyć mi realizację wielkiej Bożej misji? Czy w ogóle staram się usłyszeć Boży głos w swoim życiu? Maryja usłyszała głos anioła w zwykłym momencie dnia. Czy zwykłe, codzienne sprawy nie zajmują mnie tak bardzo, że nic nie słyszę. A jeśli już usłyszę Jego głos, czy będę gotowy powiedzieć Mu „tak”?
Dla mnie otwieranie się na Boże prowadzenie w życiu to niekończący proces. Jeszcze niedawno bałem się tego, co może mi przynieść Boży plan na moje życie. „A jeśli zawiera on cierpienie? Co będę musiał zostawić?”. Na modlitwie o wylanie Ducha Świętego wahałem się, czy na pewno chcę dać się Mu poprowadzić.
Formacja we wspólnocie pomogła mi zrozumieć, że te obawy są wynikiem fałszywego obrazu Boga. A przecież Bóg mnie kocha i ma dla mojego życia wspaniały plan. Obdarzył mnie pragnieniami i talentami, które pomagają mi odkrywać, kim jestem. To odkrywanie buduje we mnie gotowość, by powiedzieć Bogu „tak” – w służbie Jemu i najbliższym, a także Jego panowaniu w moim życiu.
Czym się martwię?
Dzisiejsza Ewangelia zaprasza mnie też do refleksji: jak często w życiu przejmuję się rzeczami, na które nie mam wpływu? Minął tydzień Adwentu – czasu oczekiwania na przyjście Pana. Dziś chcę spojrzeć na ten tydzień i zadać sobie pytanie: co wypełniało moje myśli w tym czasie? Jakie sprawy były dla mnie ważne i pilne? Czy nie martwiłem się zbyt mocno sprawami, które są poza moją kontrolą? Co ważniejsze, czy te zmartwienia nie odciągały mnie od ważniejszych rzeczy, takich jak relacje z Bogiem, moją żoną czy dziećmi?
Szybki rachunek sumienia pokazuje mi, że wciąż są przestrzenie mojego życia, gdzie za bardzo się martwię, zamiast oddać je Jezusowi. W pozostały czas Adwentu chcę świadomie otwierać swoje serce na Boże prowadzenie i oddawać Mu to, co mnie przytłacza.
W końcu panowanie Jezusa to coś więcej niż ziemskie królowanie – to Jego nieustanna obecność, miłość i troska. To właśnie On staje się dla mnie fundamentem nadziei, szczególnie w chwilach mniejszych i większych trosk w moim życiu. Oddając się w Jego panowanie mam pewność, że moje życie jest w najlepszych rękach. A Ty? Czym się dziś martwisz?
Dzięki @mazur zamartwianie się to często jest takie moje niestety… Dzięki za przypomnienie tego “Nie bój się”