Charyzmaty to symfonia Ducha Świętego
Charyzmaty to specjalne dary Ducha, które daje ludziom, by budowali oni Kościół.
Charyzmaty są jak idealnie rozpisana partytura i tylko wtedy tworzą pięknie brzmiącą symfonię, gdy każdy z instrumentów wiernie trzyma się zapisu swojej partii. Każdy z nich jest ważny, osobliwy, jedyny w swoim rodzaju, wyjątkowy, miewa przez chwilę solówkę, ale ich brzmienie stanowi pełnię dopiero wtedy, gdy – grając wspólnie – docierają do ucha słuchacza.
Batuta w pociągu
Jadąc z Warszawy do Gdańska, spędziłem podróż w jednym przedziale z dyrygentem. Doświadczenie niezapomniane, tym bardziej że ów mężczyzna z rozwichrzoną czupryną krótko po odjeździe pociągu wyciągnął z teczki partyturę i przez kilka godzin wymachiwał rękoma, robiąc krótkie przerwy tylko na przerzucenie strony. Dojeżdżając powoli do Trójmiasta, zdołałem zamienić z nim dwa słowa. Jechał na koncert symfoniczny do Gdyni, a utworem, do którego miał dyrygować, była IX Symfonia d-moll op. 125 Ludwiga van Beethovena.
Gdy po powrocie do domu zacząłem wsłuchiwać się w utwór niemieckiego kompozytora, zachwyciła mnie jedność brzmienia. Podwójne flety, oboje, klarnety, fagoty, trąbki, 3 puzony, 4 rogi (waltornie), kotły i kwintet smyczkowy. W czwartej części utworu dochodzą: flet piccolo, kontrafagot, trójkąt, talerze perkusyjne oraz bęben.
Charyzmatyczne arcydzieło
Pomyślałem, jak brzmiałyby te instrumenty, gdyby każdy z nich chciał grać w orkiestrze pierwsze skrzypce, nie trzymał się zapisu nutowego, rytmu, wchodził w dowolnie wybranym przez siebie momencie, według własnego widzimisię wyskakiwał z pięciolinii, próbując skupić uwagę tylko na sobie? Istna kakofonia, niewyobrażalny zgrzyt i popękane bębenki w uszach słuchaczy! Każdy z tych instrumentów jest ważny, osobliwy i niepowtarzalny, ale słuchając IX Symfonii odniosłem wrażenie, że żaden z nich nie gra na siebie. Każdy z nich odgrywa swoją partię tylko po to, by w całości zabrzmieć najpiękniej na świecie, by jako całość zaistnieć i przez to wspólne współgranie stać się arcydziełem.
Według mnie tak jest też z charyzmatami. Mówiąc o charyzmatach, warto otworzyć Bożą partyturę – listy Pawłowe. Z braterską troską Apostoł Narodów wyjaśnia m.in.: Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu, innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. (1 Kor 12, 8-10)
Duchowa kakofonia
I podobnie jak w przypadku instrumentów symfonicznych, tak też w charyzmatach konkretny dar nie jest ofiarowany wszystkim w ten sam sposób i – co dla mnie jeszcze ważniejsze – jest przeznaczony do służby we wspólnocie, a nie dla tego, który go otrzymuje. Charyzmaty są łaskami Ducha Świętego, bezpośrednio lub pośrednio służącymi Kościołowi; zostają udzielone w celu budowania Kościoła, dla dobra ludzi oraz ze względu na potrzeby świata – uczy Katechizm Kościoła Katolickiego.
Uważam, że dlatego czasami wspólnoty charyzmatyczne wpadają w duchową kakofonię, bo zamiast posługiwać charyzmatami z miłością, pokorą i posłuszeństwem, „grając” wspólnie dla dobra Kościoła i ku jego zbudowaniu, grają na siebie, skupiając się na efekciarstwie. Króluje nieraz chęć wyskoczenia z eklezjalnej pięciolinii, a wszystko po to, by nakarmić swoje ciągle wygłodniałe ego. To tak, jakby waltornia chciała grać pierwsze skrzypce!
“Duch kędy chce wieje, i głos jego słyszysz, ale niewiesz skąd idzie, albo gdzie odchodzi. Tak jest każdy urodzony z ducha” . Czy możemy Go zamknąć w ciasnych ścianach “eklezjalnej pieciolinii ?!