Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? ( J 2, 4 )

Nie moje małpy, nie mój cyrk

Dobrze znam to zdanie Jezusa z mojego wcześniejszego życia. Wtedy było to jednak moje zdanie. W mojej ulubionej wersji brzmiało jednak “Nie moje małpy, nie mój cyrk”. W pierwszych latach po ślubie jakoś w miarę wygodnie ułożyłem sobie własny świat, w lekkim dystansie do mojej rodziny i problemów innych znajomych. Trochę w poczuciu, że zbuduję sobie mój mały bezpieczny świat, z moją żoną i dziećmi, oparty na własnych wartościach i zasadach. Żyło mi się spokojnie i w miarę beztrosko. Praca, dom, małe dzieci, wspólny film z żoną, ciekawa książka, muzyka i trochę gadżetów. Od czasu do czasu piwko z kumplami, ale bez przesady, raczej pożartować i posiedzieć razem niż gadać o czymś poważnym.

Pod patronatem Świętego Spokoja

Do tego sielankowego świata pod patronatem ulubionego męskiego świętego – Świętego Spokoja – od czasu do czasu wkraczała moja małżonka. Najczęściej, jak to kobieta z jakąś historią – kogoś z rodziny lub znajomych, którzy mają taki czy inny problem. Niby nic nie oczekiwała, brzmiało jak powiedziane od niechcenia przez Maryję “Nie mają już wina”, ale doskonale wiedziałem, że ona współodczuwa z tymi, o których opowiada. Chciała żebym coś z tym zrobił, jakoś się ustosunkował, podjął wyzwanie zmierzenia się z “nie moimi” problemami”. Wtedy wkraczało to zdanie. “Co ty się tak interesujesz, mało mamy swoich spraw i problemów?”, “To ich życie, dadzą sobie radę”, “Nie wtrącajmy się” i moje ulubione zdanie, które kończyło dyskusję “Nie moje małpy, nie mój cyrk”. To zdanie mistrzowskie, bo nie tylko zbywa nie moje problemy, ale jeszcze jakby z lekką nutką wyższości zdaje się mówić: “mój cyrk” działa świetnie i niech robią tak jak ja to sobie poradzą. Sami na siebie te problemy ściągają. Ja chciałem żyć w mojej izolacji. Świat jest niebezpieczny i niesie wiele zagrożeń i trudności. Ja chwilowo sobie radzę, mam spokój i szczęście po co mam ściągać na siebie cudze problemy. Tak też działałem, dopóki nie zostałem zmuszony nie zajmowałem się cudzymi sprawami.

Jezus a godzina Świętego Spokoja

Gdyby poprzestać na tym poziomie to jeszcze świetnie bym swoją postawę mógł podbudować teologicznie, biorąc sobie wyrwane z kontekstu zdanie Jezusa “Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?”. Jednak kiedy spojrzymy na całą tą scenę to efekt jest dokładnie przeciwny. Jezus zna swoją misję, swój czas. Wie że jego godziną jest godzina Golgoty i ofiary za wszystkich. Cud dla zaspokojenia przyziemnych zachcianek, jak wino mógłby przecież pogrzebać jego plan zbawienia. Ludzie zbyt wcześnie mogli oczekiwać od niego zaspokojenia prostych ludzkich potrzeb, cudów rozmnażania pożywienia i pozbycia się trudów i znoju życia codziennego. Godzina Golgoty to nie jest godzina Świętego Spokoja, to godzina pełnego oddania i zaangażowania w przyniesienie prawdziwego ratunku i pomocy całej ludzkości. A mimo to Jezus potrafi troszczyć się zarówno o los całej ludzkości, jak i przyjść z pomocą każdemu z osobna, rozwiązując jego codzienne, pozornie przyziemne problemy. To współczujące, pełne troski zdanie Maryi – “Nie mają już wina” – nie zawiera nakazów co do sposobu działania, lecz jest wyrazem wiary, że wystarczy “zrobić wszystko, cokolwiek wam powie”. Dzięki temu Jezus nie tylko ratuje całą ludzkość, ale także dostrzega drobną niedogodność – brak wina na uczcie – która mogłaby prowadzić do kompromitacji pewnej galilejskiej pary. To wszystko staje się dla Niego na tyle ważne, że postanawia udzielić im swojej pomocy. Nasze życie, zarówno moje, jak i twoje, nie ginie w morzu “całej ludzkości” – dla Jezusa ważny jesteś zarówno Ty, jak i cała ludzkość.

W cudzym cyrku jest jeszcze lepiej

Na szczęście dla mnie Jezus postanowił nie pozostawiać mnie w ramionach mojego patrona Świętego Spokoja i zrobił to zanim dopadły mnie jakieś tragedie czy trudności, w których sam już nie dałbym rady. Dopiero po czasie zrozumiałem, jak bardzo potrzebujemy siebie nawzajem i jak wielka siła tkwi we wspólnocie i wzajemnym wsparciu. Po kilku latach takiej stagnacji i uciekania we własny pseudo bezpieczny świat pokazał mi życie pełne zaangażowania, pasji i ofiary z siebie poprzez służbę w miłości. Ciekawe, że okazało się ono znacznie lepsze niż mój pseudobezpieczny własny cyrk.

Nie masz konta? Zarejestruj się!

Artykuły o podobnej tematyce

WAKACYJNE INSPIRACJE Najlepiej pamiętam te wyprawy, na które pojechałem tylko z synem lub córką

Sam bardzo lubię chodzić po górach, tę pasję dzielę z moją żoną. Najpierw chodziłem z rodzicami, potem ze znajomymi a teraz także z dziećmi. Chociaż wycieczki całą rodziną są dużą wartością, to dostrzegam, jak wiele przynoszą wyprawy z każdym dzieckiem oddzielnie.

Małe dziecko potrzebuje codziennie spędzać czas z ojcem. Dostrzegam natomiast, że dla starszego lepiej jest organizować, w miarę regularnie, dłuższą wyprawę.

Odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nadchodzące wydarzenia