Po pierwsze: nie oceniaj swojego dziecka!
Jak pomagać, a nie szkodzić swojemu dziecku w rozwoju? Przeczytaj artykuł Krzysztofa Kusika.
To, o czym teraz przeczytasz, chciałbym „wyssać z mlekiem matki”, albo chociaż przeczytać, gdy byłem nastolatkiem. Niestety tak się nie stało. Za to Ty możesz wykorzystać nową wiedzę i pomóc już teraz swoim dzieciom wypracować nowe konstruktywne postawy w ich życiu.
“Grałem z lepszymi”
Czy wiesz, że najlepszy obecnie polski piłkarz jako młodzik, pomimo talentu, nie był wybitny? Mój brat, który śledzi piłkę nożną, obserwował grę Lewego z czasów jego młodości i stwierdził, że sam grał z lepszymi od niego… Zastanawiające, nieprawdaż? Powstaje zatem ważne pytanie: co takiego się stało, że naturalnie lepsi, bardziej utalentowani zawodnicy nie osiągnęli tego, co osiągnął Robert Lewandowski? Niezależnie od tego, co o nim sądzisz – czy go lubisz czy nie, facet na pewno zalicza się do najlepszej trójki zawodników w Europie. Wystarczy wspomnieć 5 goli w 9 minut w ligowym meczu Bayernu z Wolfsburgiem w 2015 r. – majstersztyk. Co on takiego ma, a czego nie mają inni? Co się stało, że z jednego z wielu, przemienił się w idola piłkarskiego dla wielu młodych ludzi? Czy jest to możliwe aby ten „boski pierwiastek” zaszczepić w swoich dzieciach? A może udałoby się i samemu podpiąć pod pewien styl bycia, myślenia, działania…?
Edukacyjna “etykietka”
Cała różnica tkwi w tym czy jesteś nastawiony na trwanie czy na rozwój? Oto dwie postawy, które nabywamy w procesie dorastania. Zdarzają się osoby, które same wykształcają w sobie postawę nieustannego rozwoju, ale takich jest zdecydowanie mniej. Większość z nas jest nastawiona na trwanie: na bezpieczeństwo, na „niewychylanie się”, na dbanie o własne dobre imię, a właściwie by tego dobrego imienia nie stracić.
Nasz system edukacji zapewnia nam dość zgubne doświadczenie bycia ciągle ocenianym. Zapewne sam pamiętasz, jak byłeś wywoływany do tablicy. Znasz towarzyszące temu emocje. A nawet jeśli nie jest to Twoje doświadczenie, to na pewno miałeś kolegów, którzy stojąc na środku klasy zapominali materiału, pocili się. Czuli mega upokorzenie. A na końcu schodzili pokonani i często z etykietą „nieuk” lub „leń”.
Każdy z nas był kiedyś dzieckiem – pamiętasz jak przyniosłeś gorszą ocenę i dostałeś porządną burę od rodziców? Pomogło? A może spowodowało, że stałeś się wzorowym uczniem? Może poprawiłeś daną ocenę, ale czy stałeś się dzięki temu bardziej wytrwały, sumienny? Jak tamte doświadczenia wpłynęły na Twoje poczucie własnej wartości?
Oceny do kosza
Co zrobić, aby Twoje dzieci były wytrwałe w nauce i same miały parcie na coraz lepsze efekty swojej pracy? Po pierwsze: nie oceniaj. Nie mów dziecku, że jest głupie. Nie mów, że się zawiodłeś na nim. Nie mów…. (tutaj wstaw to, co ty mówisz dziecku i sprawdź czy pomaga…) Jeszcze nikt nie stał się lepszy po usłyszeniu słów w stylu: “jesteś głupi”. Po prostu nie oceniaj.
Zwróć uwagę, że nawet jeśli nie powiesz dziecku: “jesteś głupi”, ale że głupio się zachowało, to wciąż oceniasz. Dlatego jeszcze raz to podkreślę: nie oceniaj. Pozwól dziecku samemu wyciągnąć wnioski.
W drugą stronę też!
A teraz chyba cię zaskoczę…. Nie mów nigdy dziecku, że jest mega zdolne. Nie mów dziecku, że jest super utalentowane, że jest prymusem, debeściakiem, etc. Dlaczego? Ponieważ wciąż oceniasz.
Wyobraź sobie taką sytuację. W myśl pozytywnego wzmacniania swojego dziecka przez cały okres szkoły podstawowej mówiłeś jakie to jest zdolne i błyskotliwe, ponieważ tak szybko i dobrze radzi sobie z lekcjami. Jest takie grzeczne, bo wszystko robi na czas. Osiem lat takiego programowania spowoduje, że na pewno w to uwierzy. Nauczyciele chwalą, rodzice chwalą, koledzy zazdroszczą – jest ekstra. Przychodzi kolejny etap – zmiana szkoły. Załóżmy, że dostał się do wymarzonej szkoły – tej, która ma zapewnić przyszłość. Sęk w tym, że tam przyszli również inni, którzy byli najlepsi, wyjątkowi. Nowi nauczyciele, trudniejszy program, i już nie jest najlepszy. Pierwsza słaba ocena na semestr… motywacja gaśnie. Wkrada się myśl typu: „coś jest nie tak, przecież zawsze byłem najlepszy. Zawsze mówili mi: talenciak”. W tym momencie są dwie możliwości: albo weźmie się do roboty i przyniesie to szybko efekty albo może poprowadzić do prostej konkluzji: „oni wszyscy mnie okłamywali”, „jechałem na opinii”, „jestem głupi i do niczego się nie nadaję…”.
Efekty mogą być nawet tragiczne
Takie słowa na swój temat nabierają jeszcze gorszego wydźwięku w zestawieniu z raportem “Dzieci się liczą” z 2017 r. autorstwa fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, z którego wynika, że w 2014 r. pod względem zakończonych zgonem prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży zajęliśmy jako kraj niechlubne 2. miejsce w Europie. Z kolei w latach 2015 i 2016 zanotowano w naszym kraju najwyższe od lat wskaźniki prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży.
Absolutnie nie piszę tego, żeby straszyć czy wyciągać zbyt daleko idące wnioski, że np. krytykowanie lub ocenianie dziecka, gdy jest małe, jest prostą drogą do próby samobójczej gdy podrośnie, ale faktem jest, że, jak podaje ta sama fundacja, młodzi ludzie, którzy mieli negatywne doświadczenia w dzieciństwie – m.in. doświadczyli zaniedbania emocjonalnego – kilkanaście razy częściej podejmują próby samobójcze lub dokonują samookaleczeń.
Im więcej moich dzieci (a mam ich 4) “mielonych jest” przez system edukacji (na różnym poziomie) tym bardziej jestem pewny, że to co najgorsze w szkole to oceny…. Niestety ta postawa oceniania moich dzieci często ma u mnie również miejsce… ale walczę z tym jak mogę.
Od kilku lat uczę się nie chwalić dzieci za oceny, zdolności a za wysiłek wlozony, staranność.
To trudne aby nie oceniać ale faktycznie daje efekty . Poza tym trzeba ogromnej cierpliwości przy odrabianiu lekcji czy uczeniu się aby nie wybuchnąć przy wielkiej prowokacji od strony dziecka . Jednak ten artykuł dodał mi sił do spokojnego przyjmowania niechęci do nauki mojego syna. Dzięki
Nie oceniaj.
Bardzo trudno realizować to w pełni jednak kolejny raz weryfikuje swoje postępowanie.
Nie oceniaj oznacza również pozytywne ocenianie – chwalenie. Od dziś dostrzegam trud dziecka włożony w pracę.