WAKACYJNE INSPIRACJE Najlepiej pamiętam te wyprawy, na które pojechałem tylko z synem lub córką
Wyprawa w góry z dzieckiem to świetna okazja do budowania relacji. Przeczytaj, co wnosi to w życie Tomka i jego rodziny.
Sam bardzo lubię chodzić po górach, tę pasję dzielę z moją żoną. Najpierw chodziłem z rodzicami, potem ze znajomymi a teraz także z dziećmi. Chociaż wycieczki całą rodziną są dużą wartością, to dostrzegam, jak wiele przynoszą wyprawy z każdym dzieckiem oddzielnie.
Małe dziecko potrzebuje codziennie spędzać czas z ojcem. Dostrzegam natomiast, że dla starszego lepiej jest organizować, w miarę regularnie, dłuższą wyprawę.
Szkolne wyprawy ojca z synem
W szkole “Wierchy”, do której uczęszcza mój syn, organizowane są dwie wyprawy ojców z synami w roku. Przyjmują one różne formuły: pół dnia w podkrakowskiej dolince, spływ kajakowy po Wiśle, wycieczka na Pilsko, spanie w namiocie na Pustyni Błędowskiej. Organizacja to sprawa nas – rodziców. To bardzo dobry czas, aby poznać kolegów syna i ich ojców. Zobaczyć jak syn funkcjonuje w grupie klasowej. Stać się częścią tego świata, w którym przecież spędza większość dnia. Staramy się jednak, aby był to głównie czas ojca z synem.
Staramy się także stworzyć przestrzeń na rozmowy w gronie samych ojców, aby przegadać różne sprawy i ustalić wspólny front działania. Pamiętam takie spotkanie w górskim schronisku, gdy omawialiśmy problem smartfonów w szkole. Ustaliliśmy, że nasi synowie dostaną je dopiero w 7 klasie i tak też się stało (poza kilkoma wyjątkami).
Mniejsze grono górskich zapaleńców
Szkolne wyprawy mają swoje ograniczenia, bo trzeba brać pod uwagę możliwości fizyczne i czasowe całej klasy. Dlatego na bardziej ambitne wycieczki udajemy się przeważnie w mniejszej grupie ojców z synami – w sumie jest to od sześciu do dziesięciu osób o podobnej kondycji. Przeważnie jeździmy na dwa dni w góry: ruszamy w sobotę rano z plecakami i śpiworami, wybieramy dłuższą trasę, wieczorem palimy ognisko lub siedzimy przy planszówkach, śpimy w jednym dużym pokoju w schronisku. Trasę dobieramy też tak, aby rano można było w miarę szybko zejść do samochodu, wrócić do domu i świętować niedzielne popołudnie z resztą rodziny.
Dużą zaletą takiej stałej grupy jest to, że z każdą wyprawą nasze relacje są coraz głębsze. Dzięki obecności rówieśników dzieci idą chętniej, nie marudzą, przeważnie biegają na przedzie, wymyślając różne zabawy. W nocy bawią się jeszcze w swoim gronie, a gdy zasną, ojcowie mają czas na męskie rozmowy.
Niebezpieczeństwem wypraw w większej grupie jest sytuacja, gdy dzieci przebywają cały czas w swoim gronie a rodzice w swoim. Ciężko nazwać to wtedy czasem spędzonym z dzieckiem! Warto zatem zadbać o momenty tylko dla siebie nawzajem. Dla mnie często najbardziej wartościową okazuje się wspólna podróż samochodem, bo wtedy możemy porozmawiać na ważne dla nas tematy.
Sam na sam
Najlepiej pamiętam jednak te wyprawy, na które pojechałem tylko z synem lub córką. Wspominam nocleg na Markowych Szczawinach, kiedy z córką wstaliśmy przed 3 rano, aby wyjść na Babią Górę, by podziwiać wschód słońca. Pamiętam też noclegi w namiocie z moim synem w czasie pielgrzymki do Częstochowy. Moje dzieci też często wracają do tych wspomnień.
Spędzenie wspólnie kilku dni daje mi możliwość porozmawiania o wielu sprawach, wysłuchania dziecka, odpowiedzenia na różne pytania. Często odkładam różne trudne rozmowy: o dojrzewaniu, pornografii, związkach damsko-męskich na taki właśnie czas. Wtedy przychodzi mi to dużo prościej. Gdy widzę, że relacja z którymś z moich nastolatków pogarsza się, szukam czasu, aby pojechać z nim na wycieczkę. Czasami to tylko poranny wypad, by poobserwować ptaki – interesujemy się z córką ornitologią. Innym razem wystarczy dłuższa wycieczka rowerowa z synem po okolicy. Staram się znaleźć wspólne pasje z każdym z dzieci. Z najmłodszą siedmioletnią córką już od 2 lat chodzimy oglądać nocne zwierzęta i jest to niezapomniane przeżycie, kiedy przebywamy nocą w ciemnym lesie.
To właśnie takie wyprawy budują relacje między mną – ojcem a moimi dziećmi.
Tomasz Kapela
Szczęśliwy mąż i ojciec trójki wspaniałych dzieci, nauczyciel akademicki. Pasjonat piłki nożnej, gier planszowych, podróży dalekich i bliskich.
Odpowiedzi