Wielu nastawało na niego, żeby umilkł

Mowa jest srebrem…

Mówi się, że „mowa jest srebrem, a milczenie złotem”, co zapewne sprawdza się w wielu życiowych sytuacjach. Jednak z punktu widzenia historycznego rozwoju człowieka tego typu wartościowanie mogłoby zostać poddane w wątpliwość. Szacuje się, że Homo sapiens pojawił się między 200 a 300 tysięcy lat temu, a około 50 tysięcy lat temu wykształcił zdolność do posługiwania się językiem, czyli mową. Można przypuszczać, że to właśnie rozwój mowy i umiejętności komunikacji były czynnikiem, który pozwolił ludziom migrować, organizować się, snuć plany, rozwiązywać problemy, a wreszcie przekształcać środowisko naturalne tak, by nadawało się do życia. Czy jednak dziś potrafimy patrzeć na mowę jako na ogromny dar, który umożliwia nam kolejne osiągnięcia w różnych dziedzinach życia?

Proście a będzie wam dane

Z dozą inspiracji przychodzi do nas historia Bartymeusza z dzisiejszej ewangelii, w której ten niewidomy żebrak spod Jerycha wykorzystuje dar mowy w najlepszy możliwy sposób – wzywając Jezusa. Będąc na najniższej możliwej pozycji społecznej, a nawet poza społeczeństwem, nie waha się wołać o pomoc, kiedy dowiaduje się, kto przechodzi drogą, przy której siedzi. Jako niewidomy nie znał Prawa, więc nie był szanowany. Jego okrzyki zostały potraktowane jako zakłócanie spokoju, nachalne narzucanie się, co wywołało reakcję oburzenia wśród tłumu towarzyszącego Jezusowi. Jednak pomimo tego Bartymeusz zachowuje się tak, jakby słyszał zachętę Jezusa do wytrwałości: „Proście a będzie wam dane”. Nie zaprzestaje wołania, lecz woła jeszcze głośniej, aż osiąga swój cel i zwraca uwagę Jezusa. Ten przykład pobudza mnie do zastanowienia, jak szybko ja rezygnuję ze swoich planów i dążeń, z realizacji pragnień, kiedy pojawiają się pierwsze przeszkody. Czasem w postaci nieprzychylnych komentarzy, czasem jako obiektywne przeszkody życiowe, a czasem tylko jako własne wątpliwości. W kolejnych tego typu sytuacjach warto przypomnieć sobie postać niewidomego spod Jerycha, który nie zrażał się tłumem, ale kierował pragnieniem, jakie miał w sercu.

Kiedy nie warto milczeć

Sytuacja z ewangelii powoduje we mnie jeszcze inną refleksję na temat sytuacji, w których nie warto milczeć, dlatego chcę przytoczyć dwie z nich. Doświadczając swoich słabości, trudności życiowych albo problemów, często mam w sobie typowo męską tendencję do tego, by się schować, odgrodzić, zamknąć w samotności. Jednak będąc we wspólnocie uczę się, jak również w takich sytuacjach się otwierać, mówić wprost, prosić o pomoc czy modlitwę. Ostatnio mocno doświadczam owoców takiej postawy otwartości – w kolejnych rozmowach, pytaniach, spotkaniach. Zamiast pogrążać się w czarnych scenariuszach i przytłaczających myślach, mogę przyjąć postawę wdzięczności, że mam wokół siebie życzliwych ludzi. Druga sytuacja jest związana z zakończoną tydzień temu X edycją Drogi Lwa – trzydniowych intensywnych ćwiczeń duchowych, osobowych i fizycznych dla mężczyzn. Doświadczając od trzech lat efektów tego wydarzenia, było we mnie ogromne pragnienie zaproszenia do udziału znajomych, by również mogli zmieniać swoje życie. Przy okazji organizacji kilku poprzednich edycji zapraszałem wielu z nich, przekonywałem, opowiadając o zmianach w moim życiu, jednak bezskutecznie. Pojawiało się już we mnie zniechęcenie, rezygnacja, ale przypomniały mi się słowa świętych Piotra i Jana wypowiedziane przed Sanhedrynem: „Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli”. Uświadomiłem sobie wtedy, że i ja nie mogę nie opowiadać o tym, czego doświadczyłem dzięki obecności na Drodze Lwa, dlatego przełamałem swoje lęki i niepewności i znów zapraszałem – nawet jeśli miałoby to być skuteczne tylko dla jednej osoby. Dziś Bartymeusz swoją postawą uczy mnie, że przeciwności zewnętrzne ani opory wewnętrzne nie powinny być czynnikiem decydującym o tym, że będę milczeć, zwłaszcza wtedy, gdy mam przekonanie, że wypowiedzenie czegoś będzie prowadziło do Boga – mnie samego lub innych ludzi.

Nie masz konta? Zarejestruj się!

Artykuły o podobnej tematyce

Prorok we własnym domu

Tydzień po tygodniu wierni słuchają historii Jezusa, ale jak często zatrzymują się, aby naprawdę rozważyć, co przeszedł? Odrzucenie, któremu uległ w Nazarecie, to tylko jeden przykład wielu trudności, jakie napotkał na swojej drodze. Jednakże, przez wszystko to, pozostał oddany swojej misji. To potężna lekcja dla nas wszystkich. W naszym życiu spotkamy się z odrzuceniem i porażkami, ale to, jak na nie reagujemy, określa kim jesteśmy. Aby naprawdę zrozumieć siłę i determinację Jezusa oraz zastosować tę samą siłę w naszym własnym życiu, musimy pójść dalej.

Odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nadchodzące wydarzenia