Zagadnienie postęp
0% Ukończony

Zapoznaj się z tekstem przygotowanym przez ks. Stefana Radziszewskiego. Całość dostępna także w wersji audio:

Zaloguj się, aby mieć dostęp. Zaloguj się

Wszystko, co składa się na naszą modlitwę, zaczyna się od siedmiu wezwań z „Ojcze nasz”. Bóg Ojciec, który stwarza świat, a także zaprasza nas do swojego królestwa, ponieważ jest Ojcem miłosiernym, nie zapomina o swoich marnotrawnych dzieciach. 

Popatrzmy na ideę ojcostwa w trzech wymiarach: 1) naśladowanie Boga, który jest naszym ojcem i chce, byśmy wołali do Niego: Abba, Tatusiu!; 2) święty Józef, Oblubieniec i Rzemieślnik, pracowity cieśla z Nazaretu – jako wzór ojca; 3) nasz ojciec, mężczyzna, o którym przypomina nam czwarte przykazanie Dekalogu; jak wygląda relacja ojciec-syn, w jaki sposób patrzymy na naszych „staruszków”?

Naśladowanie Boga Ojca

Prawdziwy mężczyzna uczy się od Najlepszego, którego codziennie wzywa w modlitwie. Święty Bóg, który jest nie tylko sprawiedliwym Sędzią, ale pełnym miłości Ojcem! Jakże to zrozumieć? Naśladujemy Go poprzez niezwykłe gesty: skoro Bóg nie jest krzykliwym celebrytą, ale milczącym majestatem, więc… POWAGA. Naprawdę, nie jesteś byle kim, jesteś istotą stworzoną na obraz swego Ojca. A skoro nie jesteś byle kim, więc nie wolno ci żyć byle jak! 

Bóg cierpliwie wykonuje swój plan. Nie ma zamiaru robić czegokolwiek na pokaz albo tylko na chwilę. Jego wyroki są wiekuiste. Tak warto żyć: jakby każdy czyn naszego życia był konieczny i nieodwołalny. Pełnij więc wolę swego Ojca: codziennie małe akty miłości, heroizm w drobnych sprawach, wierność niezależnie od humoru i dobrej lub złej passy.

Zamiast robić minę „szefa”, groźnego bossa, który rządzi i zawsze ma rację – włącz funkcję: Milczący Majestat, w której cierpliwie i z miłością patrzysz na świat. Jakże ten świat piękny i wspaniały. Ale to nie wystarczy. Jaki on pełen możliwości! Cudowny, ponieważ Pan Bóg, jako dobry Ojciec, pozostawił nam wiele miejsca, byśmy mogli dokonać cudu. To cud, którego smak dobrze znamy, chociażby z ostatniej wieczerzy wigilijnej. Cud życia rodzinnego, w którym poprzez dobroć i przebaczenie naśladujemy Boga. 

Święty Józef

Józef z Nazaretu, opiekun Świętej Rodziny – oto prawdziwy mężczyzna, przy którym współczesne ikony i supermeni wysiadają! Mąż i ojciec, prawdziwy facet, który nieustannie pozostaje w kontakcie z Bogiem. To przecież Boża interwencja doprowadziła do szaleńczej ucieczki do Egiptu, dzięki czemu Dzieciątko Jezus uniknęło śmierci z rąk okrutnego Heroda.

Józef, mężczyzna milczący – jak Bóg. Józef, mężczyzna pracowity – jak Stwórca. Józef, mężczyzna pełen miłości – nazywamy go Oblubieńcem Niepokalanej. To również patron dobrej śmierci, ale nie można się temu dziwić: po dobrym życiu – dobra śmierć! W naszym Kościele ciągle za mało jest “Józefów”, a zbyt wielu chłopców, którzy próbują realizować swoje kaprysy. Chłopców w sutannach i habitach; chłopców, którzy na chwilę podejmują się „bycia” mężem i ojcem; chłopców, którym nie smakuje życie. I nawet nie jest to dziwne, bo jeśli człowiek zapomni, jak smakuje chleb, jak smakuje ciężka praca dla innych, to szybko przemieni się w lalusia albo maminsynka. Wtedy ważniejsze jest to, w co się ubrać, niż to, kim się jest wewnątrz. 

Relacja ojciec – syn 

Ostatni wymiar jest bodaj najtrudniejszy. Jak kochać własnego ojca, jeżeli okazał się kiepskim ojcem? Zamiast miłości – codzienne utrapienia i konflikty. Ojciec, który nie spełnił swej misji, ojciec przegrany, który napełnił serce dziecka lękiem i kompleksami. Takich ojców, nauczycieli złości i gniewu, jest wielu. Ciągle zbyt wielu. 

Ale nie starajmy się szukać lekarstwa w jakiejś nowej szkole psychologii. Wprost przeciwnie: nawet gdy mizernie wygląda mój ojciec ziemski, tym bardziej wzdycham do Ojca Niebieskiego. No bo jak długo można oskarżać i mieć pretensje? Ile jeszcze razy zrzucać na rodziców winę za swoje niepowodzenia? Tak może postępować dziewięciolatek, gimnazjalista, a nawet maturzysta (to wiadomo, bo matura jest bardzo stresogenna!). Ale kiedy sam stałeś się ojcem, mężczyzną, który pragnie założyć rodzinę, stań prosto! I z wielką ufnością w Boga, który jest najlepszym Ojcem, zawołaj: „Mam w sobie pokorną ambicję (!), aby stać się najlepszym mężem mojej żony i najlepszym ojcem moich dzieci. Z Bożą pomocą tego dokonam, choć sam… niewiele potrafię! Sam niewiele znaczę, ale jeśli Bóg jest ze mną, podejmę się najtrudniejszych zadań. I nawet piramida w Egipcie nie będzie dla mnie zbyt ciężka”

W ten sposób myśląc – tak działając – powoli doświadczysz niezwykłego cudu. Wpatrzone w ciebie z radością i dumą oczy to nie tylko oczy twej żony, dzieci i przyjaciół – to również oczy twego ojca. Tego w Niebie, który dobrze wie, kim jesteś. I jest z ciebie dumny. I tego ziemskiego, który dał ci życie i wychował… Każdy ojciec rośnie, patrząc na wielkość swego syna! Niech twoje nawrócenie i wiara dodadzą skrzydeł staruszkom: niechaj otworzą bramy Nieba tym, których kochasz.

ks. Stefan Radziszewski


Autor jest doktorem nauk humanistycznych (filologia polska) oraz teologii (homiletyka), wykładowcą w Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach, pisarzem, publicystą.

– – –

W materiałach dodatkowych znajdziesz dwie katechezy papieża Franciszka odnośnie ojcostwa z komentarzem.

Zachęcam Was, Bracia, do lektury dwóch katechez papieża Franciszka, które zostały wygłoszone w styczniu i lutym 2015 r. Medytując nad rolą ojca w rodzinie ludzkiej, Ojciec Święty przypomina, że brak doświadczenia ojcowskiej miłości stanowi poważną przeszkodę w stworzeniu prawdziwej relacji z Bogiem, który jest Ojcem. We współczesnym świecie potrzebni są ojcowie podejmujący odpowiedzialność za swoje dzieci, ojcowie będący znakiem miłości Boga Ojca. Refleksje papieskie łączą fundament biblijny z przywołaniem osobistych wspomnień z praktyki duszpasterskiej w Buenos Aires. Co więcej, Franciszek nie unika kontrowersyjnych uwag, od których zapewne niejedna feministka dozna omdlenia. Wobec dzisiejszej debaty o tłumaczeniu modlitwy „Ojcze nasz” warto przypomnieć sobie wezwanie Franciszka skierowane do ojców: „Jeśli istnieje więc ktoś, kto może dogłębnie wyjaśnić modlitwę „Ojcze nasz”, jakiej nauczył nas Jezus, to jest nim właśnie ten, kto osobiście żyje swoim ojcostwem”, bowiem bez łaski pochodzącej od Ojca, który jest w niebie, ojcowie tracą ducha i odwagę miłosierdzia, pozwalającą oczekiwać na swoje dziecko, zwłaszcza na dziecko powracające po klęskach i niepowodzeniach. Takie ojcostwo domaga się heroizmu, nie jest bynajmniej postawą słabości, uległości czy sentymentalizmu. To prawdziwe ojcostwo, misja naśladowania Ojca, który jest w niebie. We współczesnym świecie samotności i egoizmu warto – napomina papież Franciszek – aby ojcowie i dzieci usłyszeli na nowo obietnicę, jaką Jezus złożył swoim uczniom: „Nie zostawię was sierotami” (J 14, 18). Skoro jaki ojciec – taki syn, a więc wypada, byśmy mając Boga za Ojca, ponownie stali się dziećmi Bożymi. Tylko powrót do prawdziwej idei ojcostwa pozwoli przemienić nasz świat i sprawi, że miłość zwycięży nienawiść, a braterstwo i pokój staną się realne. A to domaga się prawdziwych mężczyzn, którzy są zdolni podjąć się wielkiego i odpowiedzialnego zadania, by wprowadzać swoje dzieci w wielką przygodę z Bogiem, prawdziwym Ojcem i Wychowawcą. Czytajmy! ks. Stefan Radziszewski


Audiencja ogólna, 28 stycznia 2015 r. Drodzy bracia i siostry, dzień dobry, Powracamy dziś do cyklu katechez na temat rodziny. Dzisiaj poprowadzi nas słowo „ojciec”. Jest ono bardziej niż wszelkie inne drogie nam chrześcijanom, ponieważ Jezus nauczył nas, aby tym imieniem nazywać Boga- „Ojcze”. Sens tego imienia zyskał nową głębię właśnie wychodząc od sposobu w jaki używał go Jezus, by zwracać się do Boga i żeby objawić swoją szczególną więź z Nim. Błogosławiona tajemnica wewnętrznej relacji Boga, Ojca, Syna i Ducha Świętego, objawiona przez Jezusa jest istotą naszej wiary chrześcijańskiej. „Ojciec” to słowo znane wszystkim, uniwersalne. Wskazuje ono na relację fundamentalną, która jest tak stara, jak historia ludzkości. Doszliśmy dziś jednak do stwierdzenia, że nasze społeczeństwo jest „społeczeństwem bez ojców”. Innymi słowy, szczególnie w kulturze zachodniej, postać ojca miała by być symbolicznie nieobecna, zanikła, usunięta. Początkowo było to postrzegane jako wyzwolenie: wyzwolenie od ojca-władcy, ojca, przedstawiciela prawa narzuconego z zewnątrz, od ojca jako cenzora szczęścia dzieci i przeszkody w emancypacji i niezależności ludzi młodych. W przeszłości panował faktycznie niekiedy w naszych domach autorytaryzm, w niektórych przypadkach nawet ucisk: rodzice, którzy traktowali swoje dzieci jak sługi, nie szanując osobistych potrzeb ich rozwoju; ojcowie, którzy nie pomagali im, aby swobodnie podejmowali swoją drogę życiową, brali na siebie odpowiedzialność, aby budować swoją przyszłość i przyszłość społeczeństwa. Z pewnością nie jest to właściwa postawa. Jednakże, jak to często bywa, przeszliśmy z jednej skrajności w drugą. Problemem naszych czasów wydaje się być nie tyle natarczywa obecność ojców, ile raczej ich brak, ich uchylenie się od odpowiedzialności. Ojcowie są czasami tak skupieni na sobie, na swojej pracy i na swojej autorealizacji, że zapominają nawet o rodzinie. Dzieci i młodzież pozostawiają samymi. Już jako biskup Buenos Aires zauważałem poczucie osierocenia przeżywane dziś przez młodych. Często pytałem ojców, czy bawią się ze swoimi dziećmi, czy mają odwagę i miłość, by tracić czas dla swego syna. Często odpowiedź była nieprzyjemna: nie mogę, bo mam wiele pracy i ojciec był nieobecny dla tego dorastającego dziecka, nie bawił się z nim, nie spędzał z nim czasu. Ale na tej wspólnej drodze refleksji na temat rodziny, chciałbym powiedzieć wszystkim wspólnotom chrześcijańskim, że musimy być bardziej ostrożni: brak postaci ojca w życiu dzieci i młodzieży powoduje luki i urazy, które mogą być bardzo poważne. I rzeczywiście zaburzenia dzieci i młodzieży można w dużej mierze przypisać temu niedostatkowi, brakowi wzorców i obdarzonych autorytetem przewodników w ich codziennym życiu, brakowi bliskości, brakowi miłości ojców. Poczucie osierocenia przeżywane przez wielu młodych jest znacznie głębsze, niż to sobie wyobrażamy. Są oni sierotami, ale w rodzinie, bo ojcowie są często w domu nieobecni, nawet fizycznie, ale nade wszystko dlatego, że kiedy są obecni, nie zachowują się jak ojcowie, nie podejmują dialogu z dziećmi, nie wypełniają swojego zadania edukacyjnego, nie dają dzieciom, swoim przykładem wspartym słowami, tych zasad, tych wartości, tych reguł życia, których potrzebują oni jak chleba. Edukacyjna funkcja obecności ojcowskiej jest tym bardziej konieczna, im bardziej ojciec jest zmuszony z powodu pracy do przebywania z daleka od domu. Czasami wydaje się, że ojcowie nie za dobrze wiedzą, jakie miejsce zająć w rodzinie i jak wychowywać dzieci. Wtedy mając wątpliwości, powstrzymują się, wycofują i zaniedbują swoje obowiązki, choćby chroniąc się w wątpliwej relacji bycia „na równi” z dziećmi. To prawda, że powinieneś być towarzyszem swego dziecka, nie zapominając jednak, że jesteś ojcem. Kiedy bowiem zachowujesz się tylko jak równy z dzieckiem, to nie wychodzi to jemu na dobre. Ale widzimy to także we wspólnocie obywatelskiej ze swoimi instytucjami, ma odpowiedzialność wobec ludzi młodych, odpowiedzialność, którą czasami zaniedbuje lub wypełnia źle. Także ona często pozostawia ich osieroconymi i nie proponuje im perspektywicznej prawdy. W ten sposób ludzie młodzi pozostają sierotami pozbawionymi bezpiecznych dróg, jakimi należy iść, nauczycieli, którym można zaufać, sierotami bez ideałów rozpalających serce, sierotami bez wartości i nadziei wspierających ich każdego dnia. Wypełnia się ich może bożkami, ale kradnie się ich serce; pobudza się ich do marzeń o rozrywkach i przyjemnościach, ale nie daje się im pracy; są zwodzeni bożkiem pieniądzem, a odmawia się im prawdziwych bogactw. Warto więc, aby ojcowie i dzieci usłyszeli na nowo obietnicę, jaką Jezus złożył swoim uczniom: „Nie zostawię was sierotami” (J 14,18). To On jest bowiem Drogą, którą należy pójść, Nauczycielem, którego trzeba słuchać, Nadzieją, że świat może się zmienić, że miłość zwycięża nienawiść, że może być przyszłość braterstwa i pokoju dla wszystkich. Ktoś z was mógłby mi dziś powiedzieć: Ojcze, dzisiaj byłeś zbyt pesymistyczny. Mówiłeś tylko o nieobecności ojców i co się dzieje, gdy ojcowie nie są blisko swych dzieci. To prawda. Chciałem to podkreślić, bo w przyszłą środę będę kontynuował tę katechezę, podkreślając piękno ojcostwa. Dlatego postanowiłem rozpocząć od ciemności, aby dojść do światła. Niech Pan nam pomoże w dobrym zrozumieniu tych spraw. Dziękuję. Audiencja ogólna 4 lutego 2015 r. Drodzy bracia i siostry, dzień dobry, Dziś chciałbym przedstawić drugą część refleksji na temat postaci ojca w rodzinie. Ostatnio mówiłem o niebezpieczeństwie ojców „nieobecnych”, dziś natomiast chciałbym raczej spojrzeć na aspekt pozytywny. Także święty Józef przeżywał pokusę, by opuścić Maryję, kiedy odkrył, że jest Ona w ciąży; ale wkroczył Anioł Pański, który objawił mu plan Boży oraz jego misję domniemanego ojca; a Józef, człowiek sprawiedliwy „wziął swoją Małżonkę do siebie” (Mt 1,24) i stał się ojcem rodziny z Nazaretu. Każda rodzina potrzebuje ojca. Dziś skupimy się na znaczeniu jego roli, a chciałbym wyjść od niektórych wyrażeń, które znajdują się w Księdze Przysłów, słów jakimi pewien ojciec zwraca się do syna i mówi w następujący sposób: „Synu, gdy mądre twe serce, i własne me serce się cieszy; moje wnętrze także się weseli, gdy usta twe mówią, co słuszne” (Prz 23,15-16). Nie można lepiej wyrazić dumy i wzruszenia ojca, który przyznaje, że przekazał synowi to, co się naprawdę liczy w życiu, to znaczy mądre serce. Ten ojciec nie mówi: „Jestem dumny z ciebie, bo jesteś dokładnie taki sam jak ja, bo powtarzasz, co mówię i robisz to co ja”. Nie - mówi jemu coś o wiele bardziej ważnego, co możemy zinterpretować w następujący sposób: „Będę szczęśliwy, za każdym razem widząc, kiedy działasz mądrze, i będę wzruszony za każdym razem, słysząc jak mówisz sprawiedliwie. To właśnie chciałem tobie przekazać, aby stało się twoim: zdolność do mądrego i prawego odczuwania i działania, mówienia i osądzania. A żebyś takim mógł być, nauczyłem ciebie tego, czego nie znałeś, poprawiałem błędy, których nie widziałeś. Dałem ci odczuć miłość głęboką a zarazem dyskretną, której być może w pełni nie rozpoznałeś, kiedy byłeś młody i niepewny. Dałem tobie świadectwo karności i stanowczości, którego być może nie zrozumiałeś, kiedy chciałeś jedynie współudziału i ochrony. Sam jako pierwszy musiałem przejść przez próbę mądrości serca i czuwania nad niepohamowaniem uczuć i niechęci, aby udźwignąć ciężar nieuniknionych nieporozumień i znaleźć odpowiednie słowa, aby mnie zrozumiano. Teraz, kiedy widzę, że starasz się być taki wobec dzieci i wszystkich ludzi, jestem wzruszony. Jestem szczęśliwy i zadowolony”. Tak mówi ojciec mądry i dojrzały. Ojciec dobrze wie, ile kosztuje przekazywanie tego dziedzictwa: jak wiele bliskości, słodyczy i stanowczości. Ale ile pociechy i jak wielką nagrodę otrzymujemy, kiedy dzieci oddają cześć temu dziedzictwu! Jest to radość, rekompensująca wszelki trud, która przewyższa wszelkie nieporozumienia i leczy wszystkie rany. Zatem najbardziej konieczne jest to, aby ojciec był obecny w rodzinie. Aby był bliski małżonki, żeby dzielili wszystko - radości i smutki, nadzieje i trudy. Oraz aby był blisko dzieci w ich rozwoju: kiedy się bawią i kiedy się angażują, kiedy są beztroskie i kiedy przeżywają troski, kiedy mówią i kiedy milczą, kiedy mają odwagę i kiedy się boją, kiedy uczynią błędny krok i kiedy odnajdują drogę. Ojciec obecny zawsze. Kiedy mówimy obecny, nie znaczy to „kontroler”, bo ojcowie nazbyt kontrolujący przekreślają dzieci, nie pozwalają im wzrastać. Ewangelia mówi nam o wzorze Ojca, który jest w niebie. Jezus powiada, że tylko Jego można naprawdę nazywać „dobrym ojcem” (por. Mk 10,18). Wszyscy znają tę niezwykłą przypowieść o „synu marnotrawnym”, a raczej „miłosiernym ojcu”, znajdującą się w Ewangelii św. Łukasza (por. 15,11-32). Jak wiele godności i ile czułości jest w oczekiwaniu tego ojca, który stoi w drzwiach czekając na powrót swego syna! Ojcowie muszą być cierpliwi. Wiele razy nie można czynić nic innego, jak tylko czekać, modlić się i czekać, cierpliwe, delikatnie, wielkodusznie i miłosiernie. Dobry ojciec potrafi oczekiwać i potrafi przebaczać z głębi serca. Oczywiście, potrafi też stanowczo korygować: nie jest ojcem słabym, uległym, sentymentalnym. Ojciec potrafiący korygować nie poniżając jest tym samym, który potrafi chronić nie szczędząc siebie. Byłem świadkiem, jak kiedyś podczas jednego ze spotkań rodzinnych jeden z ojców powiedział: czasami muszę wymierzyć dzieciom klapsa, ale nigdy nie uderzam po twarzy, aby ich nie poniżyć – jakie to piękne. Ten ojciec ma poczucie godności swoich dzieci. Musi ukarać, czyni to sprawiedliwie i idzie dalej. Jeśli istnieje więc ktoś, kto może dogłębnie wyjaśnić modlitwę „Ojcze nasz”, jakiej nauczył nas Jezus, to jest nim właśnie ten, kto osobiście żyje swoim ojcostwem. Bez łaski, pochodzącej od Ojca, który jest w niebie, ojcowie tracą odwagę i porzucają pole. Ale dzieci potrzebują takiego ojca, który na nich oczekuje, gdy powracają ze swoich niepowodzeń. Zrobią wszystko, aby się do tego nie przyznać, aby tego nie okazywać, ale tego potrzebują; a jeśli go nie znajdą to otwierają się w nich rany trudne do zagojenia. Kościół, nasza Matka, stara się ze wszystkich sił wspierać dobrą i wielkoduszną obecność ojców w rodzinach, ponieważ tak jak św. Józef są oni dla nowych pokoleń niezastąpionymi stróżami i pośrednikami wiary w dobroć, sprawiedliwość i ochronę Boga.