Wróć do Kurs

Pieniądze, pieniądze!

0% Ukończony
0/0 Kroków
  1. Zarządzanie pieniędzmi, jako najmniejsza dziedzina wiary (cz. I)
    3 Tematy
  2. Zarządzanie pieniędzmi, jako najmniejsza dziedzina wiary (cz. II)
    4 Tematy
    |
    1 Quiz
  3. Chciwość nie ma końca
    7 Tematy
    |
    1 Quiz
  4. Codzienność uBoga
    8 Tematy
  5. Ile chcesz pieniędzy? OBOJĘTNIE
    8 Tematy
  6. Dziesięcina
    8 Tematy
Zagadnienie postęp
0% Ukończony

Zapoznaj się z tekstem przygotowanym przez brata Adama Zwierza. Całość dostępna także w wersji audio:

Zaloguj się, aby mieć dostęp. Zaloguj się

Każdy z nas powinien być dobrym zarządcą w winnicy Pana. Większość z nas – uczestników Drogi Odważnych – zarządza w domu. Ja zarządzam w klasztorze, ale myślę, że podobieństwa są ewidentne. Przeczytaj i pomyśl. 


Start

Czy jestem dobrym zarządcą? Gdy przed napisaniem tego tekstu zadałem sobie to pytanie, to od razu pomyślałem, że nie jestem. I jakoś to przekonanie nadal we mnie jest. Choć moja historia totalnego ubóstwa franciszkańskiego jest dość interesująca.

W ciągu ostatnich kilku lat w zakonie zajmuję się przeróżnymi finansami: przez 3 lata prowadziłem jadłodajnię dla bezdomnych, kilka ładnych lat prowadzę ekonomicznie wakacyjne spotkanie młodzieży Golgota Młodych, a ostatni rok siedzę w celi klasztornej z napisem Biuro Ekonoma. Ciekawe jest to, że w klasztorze czy jakimś dziele zawsze tylko jeden z braci prowadzi ekonomię – po to, żeby inni mieli wolność od kwestii ekonomicznych. Paradoks powołania – wybrałem ubóstwo, bo pieniądze są moją pokusą, a jako zakonnik od lat mam do nich dość duży dostęp.

Moje pokusy

Co do pieniądza są one stałe, od lat bardzo stabilne, a przez to pewnie też skuteczne. Spróbuję je ponazywać. 

1. Moje posiadanie – pieniądz musi być, bo jak go nie ma, to wchodzi tylnymi drzwiami poczucie niepewności, a za nim drepcze oskarżenie, że nie zadbałem o to, co jest moim zadaniem. Musi być, bo jak nie ma, to będzie źle – zdanie wdrukowane w moją głowę.

Jest to bardzo silny mechanizm. Wywodzi się chyba z czasów, kiedy w domu rodzinnym żyliśmy bardzo biednie i wtedy brak środków na kolejny dzień życia był bardzo mocno odczuwalny. To było centrum naszego życia – tak to odbierałem jako kilkuletni chłopak.

Co się dzieje, gdy pieniędzy jest brak? Chwila rozpaczy i rusza tysiąc dwieście pomysłów, jak go na nowo stworzyć, i to najlepiej w zaawansowanej ilości. Pomysły te stają się wtedy na jakiś czas sensem modlitwy. Mózg pracuje tylko nad tym jednym. Wszelkie kombinacje przychodzą do mojej głowy. Brzmi to wszystko, jakbym był bardzo blisko jakiegoś uzależnienia. Dzięki Bogu takich chwil jest bardzo mało – sam obiecał, więc się troszczy o grzesznika.

2. Moje wydawanie – pieniądz jest po to, żeby go wydawać, ale bez zbytniej rozrzutności. Wydawać z nastawieniem, żeby wypełnić potrzeby innych, a przez to zachować własny spokój. Transakcja wiązana – współbracia nasyceni i zadowoleni, więc mam spokój. Wydawanie jest po to, żeby pośrednio troszczyć się o samego siebie. Mało ciekawe odkrycie. Mechanizm, jak się wydaje, ma to samo źródło, co w punkcie wcześniejszym.

Gdy odkrywam, że mój przełożony wydał jakąś stosunkowo dużą sumę, to zawsze jestem niezadowolony, no bo przecież ja bym zrobił to lepiej, a na pewno znalazłbym jakąś ciekawszą ofertę. Ja chcę wydawać, inni niech się pytają mnie, a ja im z radością doradzę, jak wydawać dobrze – to znaczy: po mojemu.

Gdzieś zbyt łatwo zanika we mnie idea służenia innym poprzez gospodarowanie kasą wspólną. Gdzieś zbyt łatwo trzymanie pieniędzy staje się namiastką posiadania władzy nad innymi. Wtedy pieniądz zaczyna rządzić moimi zachowaniami.

3. Moje oszczędzanie – pieniądz jest po to, żeby go gromadzić, bo tak jest bezpieczniej. Gromadzić, żeby się pochwalić, że z takiego braku pieniędzy jeszcze mi się udało coś oszczędzić, i oczywiście żeby nikt nie marudził, iż jestem niegospodarny. Lubię gromadzić pieniądz, bo to daje jakieś poczucie sukcesu, choć gdy przełożony ma inne plany co do oszczędności, to przechodzi mi szybko ochota, by ciułać grosz do grosza.

Oszczędzanie mam we krwi od dawna. Pamiętam, iż jako student udzielałem korepetycji i prawie pół roku odkładałem na buty górskie. Po ich zakupie czułem radość nie z tego, iż kolejny wyjazd w Beskid Niski będzie bez odcisków, tylko z tego, iż ja sam nazbierałem tyle kasy.

Teraz coraz częściej oszczędzam, aby dać braciom trochę radości. Czasami zakupiona przydatna rzecz wprowadza wiele uśmiechu do wspólnoty. Jak to mówią starzy ekonomowie klasztorni – kupisz raz na jakiś czas dobre piwo, a wtedy od razu wzrasta modlitwa dziękczynienia.

4. Moja rozrzutność – pieniądz nie jest po to, żeby go rozrzucać. Koniec w tym temacie. Jako młody zakonnik organizowałem wypad na tydzień w Bieszczady dla ekipy braci. Byłem dumny, gdy po powrocie koszt całkowity na jednego brata wyniósł ok. 140 zł. Tak, jestem skąpy. Koniec tego punktu, bo jakoś trudno mi się przyznać do szkockiego charakteru.

Meta

Te cztery punkty to moje pokusy w gospodarowaniu pieniądzem. Przez lata wiele razy się zmieniały i inaczej rozkładały, ale jakoś we mnie siedzą. Trochę jak taki oścień, który przypomina mi, że jestem zdolny do wpuszczenia pieniądza na pierwsze miejsce. Co ciekawe, przełożeni nadal chcą, żebym zajmował się ekonomią zakonną. Ta praca daje też wiele dobra – odkrywam wiele o sobie samym i mojej relacji z pieniądzem. Lubię tę finansową robotę, bo w niej się odnajduję jako mężczyzna odpowiedzialny za całą wspólnotę. Choć po cichu marzę o czasie bez pieniędzy.

Punkty powyższe może teraz już nie brzmią tak ostro, ale to dzięki byciu we wspólnocie. Moi współbracia wiele razy słowem pokazywali mi moje mechanizmy i pokusy wobec pieniądza. Często potrzebowałem wielu miesięcy czy lat, aby się zgodzić na ich upomnienia i przyjąć prawdę o sobie.

W imię Jezusa wyrzekam się wszelkiej władzy pieniądza nade mną. Wyrzekam się wszelkich pokus skąpstwa i rozrzutności. I wszelkie sprawy ekonomiczne oddaję w ręce Maryi i św. Józefa. Niech Oni je prowadzą na chwałę Boga. Amen. 

br. Adam Zwierz OFMCap


Kapucyn, kapelan Drogi Odważnych, magister postulantów.

– – – 

W materiałach dodatkowych znajdziesz rozważanie Benedykta XVI przed modlitwą “Anioł Pański” 23 września 2007 w Castel Gandolfo

Rozważanie Benedykta XVI przed modlitwą "Anioł Pański" 23 września 2007 w Castel Gandolfo

Drodzy Bracia i Siostry!

Dziś rano złożyłem wizytę w diecezji Velletri, której kardynałem tytularnym byłem przez wiele lat. Dzięki temu rodzinnemu spotkaniu odżyły w mojej pamięci momenty bogatych doświadczeń duchowych i duszpasterskich z przeszłości. Komentując podczas uroczystej Eucharystii teksty liturgiczne, poświęciłem rozważania właściwemu korzystaniu z dóbr doczesnych, tematowi, na który ewangelista Łukasz na różne sposoby zwraca naszą uwagę w ostatnie niedziele. Opowiadając przypowieść o nieuczciwym, lecz przebiegłym rządcy, Chrystus poucza swoich uczniów o najlepszym sposobie użytkowania pieniędzy i bogactw materialnych, jakim jest dzielenie się nimi z ubogimi i pozyskiwanie ich przyjaźni z myślą o Królestwie niebieskim. «Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną — mówi — aby gdy [wszystko] się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków» (Łk 16, 9). Pieniądz sam w sobie nie jest «niegodziwy», ale bardziej niż cokolwiek innego może sprowadzić człowieka na drogę ślepego egoizmu. Trzeba zatem dokonać swoistego «nawrócenia» dóbr ekonomicznych: zamiast używać ich tylko dla własnej korzyści, należy myśleć także o potrzebach ubogich, naśladując Chrystusa, który — jak pisze św. Paweł — «będąc bogatym, dla nas stał się ubogim, aby nas ubóstwem swoim ubogacić» (por. 2 Kor 8, 9). Wydaje się to paradoksalne: Chrystus nas ubogacił nie swoim bogactwem, ale ubóstwem, czyli swoją miłością, która sprawiła, że oddał się nam bez reszty.

Od tego można by rozpocząć obszerne i skomplikowane rozważania na temat bogactwa i ubóstwa, również w skali światowej, gdzie ścierają się ze sobą dwa rodzaje logiki ekonomicznej: logika zysku i logika sprawiedliwego rozdziału dóbr, które nie są ze sobą sprzeczne, o ile ich stosunek jest uregulowany. Według niezmiennego stanowiska katolickiej nauki społecznej, sprawiedliwy podział dóbr jest priorytetem. Zysk jest naturalnie uzasadniony i — w słusznej mierze — konieczny z punktu widzenia rozwoju ekonomicznego. Jan Paweł II napisał w Encyklice Centesimus annus: «Współczesna ekonomia przedsiębiorstwa zawiera aspekty pozytywne, których korzeniem jest wolność osoby, wyrażająca się w wielu dziedzinach, między innymi w dziedzinie gospodarczej» (n. 32). Dodał jednakże, że kapitalizmu nie należy uważać za jedyny skuteczny model organizacji gospodarczej (por. tamże, 35). Palący problem głodu i zagrożenie środowiska w coraz bardziej oczywisty sposób pokazują, że kiedy dominuje logika zysku, zwiększa się przepaść między bogatymi i ubogimi i coraz większych rozmiarów nabiera rujnujący wyzysk planety. Kiedy zaś bierze górę logika dzielenia się i solidarności, można zmienić tendencję i wejść na drogę zrównoważonego i sprawiedliwego rozwoju.

Niech Najświętsza Maryja Panna, która w Magnificat mówi: Pan «głodnych syci dobrami, a bogaczy odprawia z niczym» (Łk 1, 53), pomoże chrześcijanom użytkować z ewangeliczną mądrością, a zatem z wielkoduszną solidarnością, dobra ziemskie i wskaże rządzącym i ekonomistom dalekowzroczne perspektywy autentycznego postępu wszystkich narodów.