Zapoznaj się z tekstem przygotowanym przez ks. Pawła Tambora. Całość dostępna także w wersji audio:

Rozważmy gniew w takim szczególnym kluczu, że zbadamy jego naturę, sposób objawiania się i działania w człowieku oraz przyjrzymy się pewnemu remedium, które proponują Ojcowie Pustyni.
Gniew może być dobry
Warto zauważyć na początek, że istnieje gniew „pozytywny” i „negatywny”. Ten pierwszy nie tylko nie jest grzechem, ale może okazać się czasami konieczny dla ludzkiego życia i rozwoju naszych odniesień do Boga, siebie i innych. Co to jest ten „gniew pozytywny”? Można go traktować jako pewnego rodzaju pozytywną wewnętrzną energię, impet, zapał, który uruchamia nasz życiowy „napęd” ku dobru. Widzimy taką postawę u samego Jezusa, który bardzo stanowczo reaguje słowem (na przykład upominając uczniów, swoich słuchaczy) lub czynem (w dramatycznej scenie oczyszczenia świątyni). Można powiedzieć, że rodzaj pozytywnego gniewu ujawnia się w obliczu zła, niesprawiedliwości, cierpienia ofiar. Jest to gniew z miłości, to znaczy powodowany miłością.
W tym sensie Biblia mówi na przykład o gniewie proroków wobec niesprawiedliwości. Czasami gniew Boży interpretuje się także jako jakby zgodę Boga na odejście człowieka w stylu: „chcesz żyć całkowicie po swojemu, beze Mnie, bez Mojej łaski i obecności, to pozwalam ci na to, ale zważ jakie skutki tego będziesz nosić.”
“Wino demonów”
Z kolei gniew „negatywny” – gniew, który jest grzechem i jako taki jest niewątpliwie złem niszczącym człowieka i innych wokół niego, to po pierwsze znak, objaw pogardy i nienawiści, jaką żywimy wobec ludzi pojawiających się na naszej drodze. Ewagriusz z Pontu bardzo jednoznacznie wskazuje, że gniew zbliża nas do demonów, jest w sformułowaniu Ewagriusza „winem demonów”. Człowiek trwając w gniewie niejako naśladuje demony. Gniew taki jest często stowarzyszony wręcz z pragnieniem zniszczenia drugiego człowieka, jest żądzą odwetu.
Gniew w nauce Ewagriusza jest grzechem i wadą, a nie chwilowym uczuciem, jest dostrzeganiem i pielęgnowaniem w sobie uczucia krzywdy, które jakby konsumuje człowieka. Ojcowie przypominają, że gniew jest pierwszym grzechem w relacjach braterskich, który zapisuje Biblia: „Kain wpadł w wielki gniew [dosł. »zapłonął, zapalił się«]”.
Skutkiem gniewu, jego pierwszorzędnym owocem jest zniekształcenie sposobu, w jaki patrzymy i traktujemy osoby i rzeczy, jest dalej utratą kontroli nad sobą, zaburza osąd spraw, przygnębia człowieka, odbiera mu zdolność jasnego rozeznania i oceny wartości tego, co się wokół niego dzieje (Ewagriusz pisze, że człowiek w gniewie wręcz jakby nie odróżniał snu od jawy).
W gniewie nie ma modlitwy
Bardzo ciekawym i znaczącym objawem trwania w stanie gniewu jest brak umiejętności modlitwy. Człowiek jakby nie posiada samego siebie, zdany jest na łaskę uczuć i popędów, które nim miotają. Do gniewu prostą drogą doprowadzam, gdy nie mam stałego namysłu nad swoim życiem, gdy znika codzienny rachunek sumienia, gdy także tak bardzo po ludzku nie dbam o wypoczynek, pewien rytm codziennej racjonalnej pracy, gdy nie praktykuję przebywania w stanie milczenia, samotności, która uśmierza gniew.
Co nam radzi Ewagriusz?
Jednym z fundamentów walki z gniewem jest według Ewagriusza zdolność przebywania w ciszy i samotności „w sposób głęboki i inteligentny, pozwalając, aby stały się one przestrzenią, w której zostaną ujarzmione nasze wewnętrzne upiory”. Niby to proste, ale okazuje się w praktyce bardzo trudne, bo nasza samotność i cisza w nas jest często dla nas czymś niepokojącym, czymś nie do zniesienia, co trzeba wypełnić, zagłuszyć. Natomiast Ojcowie mówią prosto: „Tylko ten, kto potrafi przebywać w milczeniu i samotności przez dłuższy czas, będzie także zdolny uspokoić mieszkający w nim gniew”.
Szczególnie istotne w walce z gniewem oraz w przeciwdziałaniu zagoszczeniu gniewu w nas jest zasadnicza refleksja nad naszym relacjami. Zadawajmy sobie pytania w stylu: „kim ten mój bliźni, którego dziś spotykam jest dla mnie?”, “na czym może polegać moja relacja w stosunku do niego?”, “jakie pytanie mi sobą zadaje?”. Ważne jest uświadomienie sobie, że w pewnym sensie mam być stróżem tej relacji z drugim człowiekiem (nawiązując do biblijnego pytania, które słyszy Kain: „gdzie jest twój brat?” i odpowiada na nie: „nie jestem stróżem własnego brata”). W pewnym sensie właśnie jestem stróżem mojej dobrej relacji z tymi szczególnie, z którymi pojawiają się sytuacje napięć, niesprawiedliwości, zranień.
Duchowo z pewnością nieodzowną jest ścisła więź z Jezusem, w której modlę się do Niego nieustannie: „Jezu, cichy i pokornego serca, czyń serca nasze według serca twego” (Mt 11,29). Ćwiczenie się w łagodności ma korzenie w modlitwie. Ewagriusz radzi: „Wzburzoną popędliwość uspokaja śpiewanie psalmów, cierpliwość i miłosierdzie” (O praktyce ascetycznej, p. 15), w innym zaś miejscu pisze: „Oddal myśli gniewne od twojej duszy, a zapalczywość niech nie mieszka w twym sercu, a nie doznasz zamętu w czasie modlitwy” (tamże, p. 10).
ks. Paweł Tambor
Autor jest doktorem filozofii, rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Kielcach.
– – –
Wśród materiałów dodatkowych znajdziesz, bracie, literaturę źródłową, czyli fragment z “Pism ascetycznych” Ewagriusza z Pontu nt. gniewu, wraz z komentarzem autora dzisiejszego ekwipunku. Zapraszam Cię do lektury.