Trudno Ci być wiernym w ćwiczeniach? Moja odpowiedź to 30 sekund dziennie
Czy uwierzysz, że do regularnych ćwiczeń wystarczy… 30 sekund dziennie? Przeczytaj artykuł Jarka Kumora.
Był kiedyś taki biegacz, który nazywał się Paweł Czapiewski. Swego czasu zdobył brązowy medal olimpijski na dystansie 800 m. Jego domeną było bieganie przez większość dystansu na końcu stawki i piorunujący finisz. Odległości, które wtedy odrabiał, były zadziwiające. Jego przykład pokazuje mi, że zdecydowanie lepiej zaczynać wysiłek fizyczny od małych kroczków, pewnego dreptania, by z czasem móc wejść na wyższe obroty.
Wszystko albo nic
Lubiłem nieraz wejść na swoje wysokie obroty z tzw. buta. Potrafiłem przez kilka tygodni regularnie, wziąwszy pod uwagę moje codzienne obowiązki i warunki bytowe, dawać z siebie maksa w fizycznych ćwiczeniach. Kiedy przychodził kryzys, łatwo się zniechęcałem. Regularność gwałtownie spadała, zapominałem, po co to robię, nie chciało mi się wracać do ćwiczeń. Codzienność bez nich okazywała się doraźnie bardzo atrakcyjna.
Mijało kilka tygodni, czasem parę miesięcy, i wracałem. Z tym samym natężeniem męczyłem regularnie swoje ciało, by po kolejnych kilku tygodniach znowu wpaść w czarną dziurę i nie robić nic. Zamiast wspinać się po schodkach i w razie schodzenia z nich, w porę się zorientować, zużywałem mnóstwo energii, by wskoczyć na szczyt jednym susem, a potem spaść z wysoka, w dodatku z moralniakiem, że znowu nic nie robię.
Zmiana myślenia
Wziąłem ostatnio udział w warsztatach. Były dość specjalistyczne i dawały bazę do codziennych ćwiczeń z dziedziny, której dotyczyły. Prowadzący uprzedził pytanie o to, jak długo należy te ćwiczenia wykonywać i powiedział, byśmy zaczęli dosłownie od 30 sekund dziennie, po tygodniu weszli na 45 sekund, po kolejnym na minutę i tak doszli do standardowych 10 minut ćwiczeń. Zaznaczam, że nie chodzi tu o ćwiczenia fizyczne, ale myślenie na ich temat dzięki temu, co usłyszałem na warsztatach, znacząco się zmieniło.
Ćwiczenia przy kawie
Dziś jestem fizycznym “flakiem”. Brzuch rośnie, a treningu jak na lekarstwo. Kiedy pomyślę o wchodzeniu na moje najwyższe wysiłkowe obroty, natychmiast zaczynam myśleć o czymś innym. Nie stanie mi się jednak krzywda, gdy zamienię na krótszym dystansie samochód na nogi, ale przede wszystkim, gdy po obudzeniu się i przy wstawaniu z łóżka zrobię kilka ruchów ramionami lub rozruszam stopy. Nic mi nie będzie, gdy robiąc kawę rozruszam mięśnie karku, itd, itd.
Podczas zwykłych porannych czynności (lub innych w ciągu dnia) można stawiać pierwsze kroczki w powrocie do rozwoju fizycznego i wchodzić z każdym tygodniem coraz wyżej po naszych treningowych schodkach. To nic trudnego i nic uciążliwego, a daje impuls – pewną bazę dla wzrostu. W tych małych fizycznych podrygach możemy zobaczyć siebie, swoje intencje i nastawienie. Łatwiej nam je kontrolować, bo nie ma tu presji związanej z potrzebą utrzymania wysokiego poziomu regularnego zmęczenia. To zmęczenie przyjdzie, ale nie będzie już wskoczeniem na głęboką wodę, a naturalną konsekwencją naszej siły woli i wypracowanego małymi kroczkami przekonania do wysiłku.
Trzydzieści sekund dziennie… Śmiesznie mało? Być może, ale mimo to spróbuj być wierny.
W wieku 51 lat zacząłem biegać – nie są to długie dystans (2-12km) ale zważywszy na to że przez całe życie uważałem sport za wroga, i mam bardzo małą wydolność płuc, Po 30tu razach takich marszobieg ów w lesie, widzę spory progres. Bywają dni przerwy z różnych przyczyn i wtedy jest to przykre “nic”. Ten artykuł uswiadomił mi że nie musi być “nic”, ale może być chociaż 30sek, może być przy kawie, może być… Tak czy inaczej “wierność” ma znaczenie – dziękuje
Te 30sek mają znaczenie: choćby spacer na zakupy lub by zmowic różaniec czy porozmawiać z kimś przez telefon, wejście po schodach zamiast winda czy ruchomymi schodami. Można łączyć wiele takich prostych czynności ruchowych
Tak też czytałem w książce Atomowe nawyki, że aby dojść do właśnie nawyku trzeba kończyć coś kiedy się udaje i wtedy ma się chęć na następny raz. Powodzenia bracia
Sam właśnie walczę o regularne ćwiczenie (sam ze sobą) i faktycznie staram się zaczynać od takich drobnych i krótkich rzeczy bo na dłuższe treningi po prostu ciężko znaleźć czas (i chęci)