Nasz Ideał – miłość, służba, formacja. Część II: Służba

Na Drodze Odważnych zapraszamy do życia zgodnie z programem, nazywanym przez nas Ideałem Życia, który składa się z trzech punktów: miłość, służba, formacja. Dzisiaj zapraszam do refleksji nad tematem służby.

Drugi ideał – SŁUŻBA

Jeśli ktoś z was chce być wielki, niech będzie waszym sługą. A jeśli ktoś z was chce być pierwszy między wami, niech się stanie waszym niewolnikiem. Tak jak Syn Człowieczy, który nie przyszedł po to, aby Mu służono, lecz aby służyć i oddać swoje życie jako okup za wielu. (Mt 20, 26-27)

Zamiast służyć, wolimy, aby nam służono. Jezus przewraca tę naturalną hierarchię wartości do góry nogami, pokazując wartość służby i stawiając siebie, uniżonego wszechmocnego Boga, jako wzór. W Jego optyce najlepiej jest stać się niewolnikiem, kimś, kto jest całkowicie oddany swojemu Panu. Wszystko, co robi, robi dla niego. Czy zatem Bóg chce z nas uczynić lud niewolników, wypełniających zachcianki innych, udręczonych, nieszczęśliwych cierpiętników, którzy nie dbają o siebie i swoje potrzeby? Nic bardziej mylnego, bo ta służba i niewolnictwo, do którego zaprasza, bierze swoje źródło w doświadczeniu bezwarunkowej miłości, w wolnym wewnętrznym wyborze dzielenia się tą miłością z innymi poprzez służbę.

Doświadczenie miłości uwalnia do służby

Punktem wyjścia do służby, o której mowa jest miłość. Tylko ktoś, kto doświadczył bezwarunkowej miłości, kto ma poczucie swojej godności i wartości, może z własnej woli wybrać służenie innym. Doświadczenie miłości daje poczucie obfitości i radości, którą chcemy się dzielić, odwzajemniać ją tym, którzy nam ją świadczą. 

Trudniej jednak służyć, tym którzy nam źle życzą, albo którzy nas krzywdzą. Do takiej służby zdolny jest człowiek, który doświadczył bezwarunkowej miłości Boga. Bóg stworzył każdego z osobna, dlatego że pragnie jego istnienia. Przyjmuje każdego w całości z jego buntem i słabościami. On nawet oddał swoje życie, po to, aby uwolnić człowieka od skutków jego błędów. Głębokie doświadczenie bezinteresownej miłości Boga, który podnosi z upadku, pozwala spojrzeć z miłością na innych ludzi, którzy także grzeszą.

Wewnętrzna wolność

Paradoksalnie służba, czy nawet niewolnictwo, o którym mówi Jezus, wymaga od nas wewnętrznej wolności. Można być człowiekiem mającym władzę i środki do tego, aby zarządzać innymi ludźmi, a jednocześnie wewnętrznie zniewolonym swoimi nieuporządkowanymi pragnieniami, przywiązaniami, nawykami, uzależnieniami, dbaniem o swój wizerunek w oczach innych, okolicznościami, układami, które umożliwiają utrzymanie pozycji władzy. Można też być całkowicie zależnym od innych, niewolnikiem czy więźniem, a jednocześnie wewnętrznie wolnym do podejmowania decyzji, które są zgodne z własnymi przekonaniami i wartościami. Tak jak św. Maksymilian Kolbe, patron Drogi Odważnych, który zewnętrznie zniewolony w obozie zagłady, w wolności podjął decyzję usłużenia drugiemu człowiekowi swoim życiem. To oczywiście heroizm, ale św. Maksymilian, w taki “wolny” sposób służył ludziom całe życie, składając ofiarę swojej codziennej pracy, będąc jednocześnie człowiekiem pogodnym, pełnym humoru i szczęśliwym.

Jeśli służba nie wynika ze świadomej wolnej decyzji, to prędzej czy później doprowadzi do stanu niechcianego “poświęcania się” dla innych. Osoby takie mają poczucie konieczności robienia czegoś dla innych, ale w postawie cierpiętnika, umęczonego swoim poświęceniem, ciągle użalającego się nad swoim losem, jednocześnie nieustannie pragnącego docenienia. Nie tylko oni, ale też ci, którym służą, nie czują się, w tym układzie szczęśliwi.

Służ ofiarną miłością tym, których powierzył ci Bóg

To tyle teorii, a teraz konkrety: jak mam służyć? W pierwszej kolejności z gorliwością wypełniając swoje obowiązki, wiernie wywiązując się ze swoich zobowiązań, korzystając ze swoich talentów dla dobrych celów. Punktem wyjścia do służby nie są od razu heroiczne czyny zbawiające świat, ale drobne czyny każdego dnia. Dostrzeganie i wychodzenie naprzeciw potrzebom tych, którzy zostali nam powierzeni i których spotykamy na naszej drodze. Żona i dzieci dla mężów, parafianie dla kapłanów, rodzice, rodzeństwo, sąsiedzi, współpracownicy, ludzie, których spotykamy w pobliskim sklepie. To są ci, którym większość z nas ma służyć ofiarną miłością. To jest kuźnia prawdziwej służby, czasem trudniejsza w realizacji niż rzucenie wszystkiego i wyjazd na misję czy wolontariat w jakiejś fundacji. To drugie oczywiście jest piękne i potrzebne, ale raczej jako kolejny krok, kiedy uda nam się nauczyć służby tu gdzie już jesteśmy.

Kiedy spojrzymy na służbę z perspektywy pragnienia niesienia dobra innym, którzy są obok nas, niezależnie od tego, jacy są i czy ich akurat lubimy, okaże się, że taka służba, choć nadal trudna i wyczerpująca, przestaje być ciężarem. Przynosi radość, zadowolenie i poczucie spełnienia. Wtedy może uda ci się zobaczyć w innych ludziach utrudzonego Jezusa, który powie do ciebie z wdzięcznością: “Weź w posiadanie królestwo przygotowane dla ciebie od początku świata. Bo byłem głodny, a dałeś Mi jeść; byłem spragniony, a dałeś Mi pić, byłem przybyszem, a przyjąłeś Mnie; byłem nagi, a przyodziałeś Mnie, byłem chory, a zatroszczyłeś się o Mnie, byłem w więzieniu, a przyszedłeś do Mnie.” (Mt 25, 34-36)

Artykuły o podobnej tematyce

Odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. Punktem wyjścia do służby jest życie w obfitości. Świadomości bezgranicznej Miłości Boga Ojca, który wszystko dla mnie stworzył. Mając tą świadomość mogę wyjść do służby drugiemu. Uczę się tego w mojej Rodzinie, by wychodzić coraz dalej i służyć na zewnątrz – w pracy, we wspólnocie.

Nadchodzące wydarzenia