Na przekór światu – św. Tomasz Morus

“Jeśli jednak idzie o mnie, to moje sumienie, które w dobrej wierze odczytuję, nie pozwala mi złożyć tej przysięgi bez wystawienia mej duszy na niebezpieczeństwo wiecznego potępienia” (z listu więziennego Tomasza Morusa do córki Małgorzaty Roper).

Na przekór światu

Kiedy zaczyna się prawdziwe męstwo? Dlaczego pojawia się ono w tym właśnie, a nie innym momencie? Jak to się dzieje, że człowiek, którego być może nie posądzamy o męstwo, jest w stanie się nim wykazać w chwili próby?

Te pytania przyszły mi na myśl, gdy zacząłem zastanawiać się nad postawą św. Tomasza Morusa, który oddał życie za wierność wierze katolickiej, w czasie gdy rewolucja protestancka rozlewała się po całej Europie. Czy można było przypuszczać, że ten mężczyzna, będący klasycznym przykładem człowieka kwitnącego wówczas renesansu, zostanie świętym męczennikiem Kościoła katolickiego? Przecież ów renesans, szukając wzorów w szlachetnej starożytności świata Greków i Rzymian, traktował Kościół jako strukturę przeżartą korupcją i rozpustą, która porzuciwszy głoszenie nauki Jezusa Chrystusa, pogrążyła się w grzesznej doczesności tego świata.

Co paradoksalne, w tym właśnie czasie gdy Kościół był w odwrocie na wszystkich frontach, ten uszlachcony syn mieszczanina, który do wysokiej pozycji i zaszczytów doszedł własną pracą (czyż nie jest to klasyczny etos protestanta, który bierze los we własne ręce, a Bóg błogosławi jego poczynaniom?), oddał życie za wierność wiary katolickiej w dwóch jej aspektach, co do których prawdopodobnie mało kto obecnie nadstawiałby karku. Mianowicie pragnął pozostać wierny papieżowi jako następcy św. Piotra, zachowując w ten sposób jedność wiary katolickiej, oraz prawdzie o nierozerwalności małżeństwa.

Wielka kariera

Tomasz Morus był jednym z najwybitniejszych intelektualistów w Anglii Henryka VIII oraz uznanym w całej Europie humanistą. Podróżował, próbował swoich sił w surowym zakonie kartuzów, zaprzyjaźnił się z Erazmem z Rotterdamu. Zrobił bardzo szybką i błyskotliwą karierę w swoim kraju, pełnił szereg funkcji i urzędów. Najpierw spełniał się jako wzięty prawnik, a potem także jako urzędnik i polityk, dochodząc ostatecznie do najważniejszego urzędu w ówczesnej Anglii – kanclerza. 

Nawet jako kanclerz państwa chętnie usługiwał do Mszy Świętej i śpiewał w chórze kościelnym, a na modlitwę poświęcał kilka godzin dziennie. Został drugą najważniejszą osobą w państwie, zaraz po samym królu Henryku VIII, który, ze względu na chęć posiadania następcy tronu, postanowił zerwać z Rzymem i uczynić siebie samego głową „nowego” kościoła w Anglii, tak aby uzyskać unieważnienie ślubu ze swoją prawowitą małżonką Katarzyną Aragońską, gdy ta nie mogła mu dać dziedzica.

Widząc taki obrót spraw w swojej ojczyźnie, Tomasz Morus wycofał się ze służby królowi (zrzekł się urzędu kanclerza) oraz z życia publicznego (nie wziął udziału w ślubie ani w koronacji kochanki króla). Ze względu na wierność wierze katolickiej nie mógł dłużej akceptować i firmować postępowania króla, który postanowił postawić siebie w centrum kościoła ziemskiego zamiast prawdziwego namiestnika Pana Jezusa w Rzymie.

Czas decyzji

Nastał czas, gdy Tomasz Morus na własnej skórze odczuł, że prawdą są Słowa Pana Jezusa, iż „sługa nie jest większy od swego pana” (J 15, 20), i musiał twardo zdecydować, czy wierność Jezusowi Chrystusowi w wierze katolickiej jest ważniejsza niż spokojne życie, potencjalne zaszczyty i dalsza kariera u boku króla w odłączającej się od Stolicy Apostolskiej Anglii. 

Jeżeli chciał pozostać wierny Jezusowi, musiał dokonać w pełni świadomego wyboru, znając jego konsekwencje i godząc się na nie. Bowiem “Akt supremacji” wydany przez króla Henryka VIII, który czynił z niego głowę Kościoła anglikańskiego, gwarantował Tomaszowi śmierć w okrutnych męczarniach, jeżeli nie złoży on przysięgi wierności „królowi-papieżowi” jako głowie Kościoła anglikańskiego. Stał się podobny do Pana Jezusa, któremu chciał dochować wierności – został uwięziony, osądzony i zabity. Do ostatniej chwili nie tracił Ducha i zachował życzliwość i pogodę ducha nawet względem kata, który miał go ściąć. Kładąc swoją głowę na pniu, uniósł ją trochę, aby lepiej ułożyć swą długą brodę, która urosła mu w więzieniu: “Ona nie zdradziła – powiedział, żartując – a więc nie musi być ścięta”. 

Prawdziwe męstwo po Bożemu

Pomyśl: „Umierasz za to, w co wierzysz, bo wiesz, że to jest Prawdą Bożą, ale wiesz też, że nikt cię nie pożałuje, nikt nie obdarzy cię szacunkiem z tego powodu, nikt, poza rodziną, za tobą nie zapłacze, nikt nie będzie cię gloryfikował i wychwalał twojej postawy”. To wprost przypomina mi Ogród Oliwny. Pan Jezus bowiem wiedział już w Ogrójcu, jak okrutna i bezlitosna męka i śmierć czekają na Niego. Widział przeszłość i przyszłość, był świadomy, że tak wielu Jego męki nie przyjmie, wzgardzi nią i zbezcześci, zaś Kościół dozna podziałów i schizm, a grzech nadal będzie plenił się na świecie (tak wynika z objawień bł. Anny Katarzyny Emmerich).

Oto skala męstwa, za którym warto iść. Wiem, co mnie czeka, być może poraża mnie lęk, ale z Bożą pomocą wybieram to, co słuszne, to co się spodoba Bogu, bez względu na to, jaką cenę przyjdzie mi zapłacić.

Duchu Święty, obudź w nas takie męstwo w sprawach małych i wielkich, codziennych i niecodziennych, na chwałę Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Amen!


Kamil Bobel

Artykuły o podobnej tematyce

Odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. Ah, mój Patron z bierzmowania.

    Do tej pory mam z nim problem. Z jednej strony inspirującym jest jak wybrał Chrześcijaństwo nawet kosztem de facto odcięcia się od swojej ojczyzny(idącej w nie najlepszym kierunku), zrzekając się władzy Kanclerskiej. Wydaje się, że jego błyskotliwej karierze sam Bóg także błogosławił.

    Z drugiej strony był to człowiek który z jednej strony z racji urzędu, z drugiej osobiście skazywał protestantów i ludzi podejrzewanych o herezję na spalenie na stosie, “zgodnie z duchem epoki”.

Nadchodzące wydarzenia